Dzieci na smyczy
Influencerka Raquel Tolver, mama piątki dzieci, zamieściła w sieci nagranie, na którym widać, jak wychodzi z domu ze swoimi pociechami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że czworaczki przypięte były do… kolorowych smyczy. W ten sposób mama byłą w stanie kontrolować, co i gdzie robi każdy z jej kilkulatków.
Pod filmikiem zaroiło się od komentarzy – w tej chwili jest tam prawie 1500 wpisów! Użytkownicy reprezentowali różne podejścia. Pojawiły się pochwały od osób, które same mają zamiar skorzystać z tej metody, niektórzy gratulowali także Raquel ogromnej cierpliwości. Jeden z piszących stwierdził, że nigdy nie będzie osądzać rodziców, którzy wybierają smycze, bo woli „widzieć to niż słyszeć o zaginionym lub potrąconym przez samochód dziecku”.
Świetna robota mamo – padało.
Nie zabrakło też zwrócenia uwagi na to, że z tak liczną gromadką influencerką jest tylko matka.
Gdzie jest tata – pytano.
Czy dzieci można trzymać na smyczy?
Do dyskusji na temat smyczy dla dzieci dołączyła także mł. insp. Małgorzata Sokołowska, która w sieci działa pod nazwą @z_pamietnika_policjantki. Przygotowała ona specjalne nagranie, które poświęciła odpowiedzi na pytanie: czy stosowanie takiej formy kontroli jest w porządku?
Dziecko na smyczy to nie powód do wstydu tylko mądra decyzja – zaczęła.
Policjantka wyjaśniła, że w tłumie ludzi naprawdę wystarczą sekundy, aby pociecha zniknęła z pola widzenia. A potem rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania, które generują stres nie tylko dla opiekuna, ale i malca.
To nie jest ograniczanie, to zapobieganie tragedii – dodała.
W innym materiale mł. insp. Sokołowska przestrzegła rodziców, aby przed wyjściem z kilkulatkiem w bardzo ruchliwe miejsca, zawsze zrobić mu zdjęcie. W ten sposób w panice nie zapomnimy o tym, jak ubrane było dziecko, będziemy mogli pytać przechodniów o konkretne elementy ubioru.