Ulotna chwila na zawsze
14 sierpnia 1945 roku Nowy Jork tętnił życiem – tłumy świętowały kapitulację Japonii i zakończenie wojny. Wśród wiwatujących był Eisenstaedt, fotograf urodzony w Polsce, który wtedy już na stałe mieszkał w Stanach Zjednoczonych i pracował dla magazynu „Life”. Jego zadaniem było sfotografować radość Nowojorczyków, ale nie mógł przypuszczać, że właśnie tego dnia zrobi zdjęcie, które stanie się ikoną XX wieku.
Przypadek, refleks i historia
Jak sam fotograf wspominał, to przypadek zadecydował o słynnym ujęciu. W tłumie marynarz w ciemnym mundurze chwycił ubraną na biało kobietę i pocałował ją na oczach setek ludzi. Eisenstaedt w mgnieniu oka zareagował – wykonał kilka zdjęć, z których jedno trafiło na okładkę „Life’a”. „Fotografia to sposób odczuwania, dotykania, kochania. To, co uchwycisz na filmie, jest uwiecznione na zawsze” – mówił później autor zdjęcia w rozmowie z BBC. Obraz ten stał się symbolem radości i ulgi po latach wojennego koszmaru.
Kim byli bohaterowie zdjęcia?
Tożsamość pary z fotografii przez dekady pozostawała zagadką. Twarze bohaterów są niewidoczne. O miano kobiety ze zdjęcia ubiegały się m.in. Greta Zimmer Friedman i Edith Shain. Obydwie twierdziły, że to właśnie one zostały uwiecznione na filmie. Z kolei za marynarza podawali się George Mendonsa i Carl Muscarello. Dopiero w 2005 roku badacze z Naval War College na podstawie analizy blizn i tatuażu potwierdzili, że najprawdopodobniej był nim Mendonsa.
Symbol radości, ale i kontrowersji
Fotografia Eisenstaedta weszła na stałe do historii, inspirując kolejne pokolenia. Jej sława przyniosła także nowe interpretacje. Scena pocałunku doczekała się własnej rzeźby autorstwa Sewarda Johnsona, jednak w 2019 roku została ona zniszczona w ramach protestu ruchu #MeToo, zwracającego uwagę na problem molestowania seksualnego.
Rzeźba autorstwa Sewarda Johnsona, fot. PAP/John Angelillo
Źródło: PAP